10 błędów w e-commerce które popełniłam. Tego nie rób.

0
11
4/5 - (1 vote)

Prowadzę pięć sklepów internetowych. Pięć. Każdy z nich działa, sprzedaje i zarabia. Ale zanim do tego doszłam… popełniłam tyle błędów, że mogłabym z nich złożyć osobną platformę e-commerce, i jeszcze zostałoby na landing page’a. I właśnie dlatego postanowiłam podzielić się z Tobą moim doświadczeniem. Bo jeśli choć jednej osobie oszczędzę frustracji, pieniędzy albo kilku nieprzespanych nocy — to było warto.

Zatem jedziemy. Pierwszy i najważniejszy:

Błąd nr 1: Wybór firmy tworzącej sklep internetowy

Z perspektywy czasu wiem, że ta decyzja to absolutny fundament. A ja… no cóż, pierwsze dwa sklepy zbudowały mi firmy, których już nie ma — i wcale się nie dziwię. Jedna z nich zniknęła z rynku szybciej, niż zdążyłam wrzucić pierwszy produkt do koszyka testowego. Druga to był freelancer — przemiły, naprawdę! — ale dostarczył projekt ledwo, ledwo. Terminowość? Tak, słyszałam, że to istnieje.

Dopiero później trafiłam do Design Cart. I to był game changer. To oni zbudowali moje kolejne trzy sklepy. Teraz obsługują wszystkie pięć. I wiecie co? Po raz pierwszy miałam poczucie, że ktoś faktycznie słucha, co ja chcę osiągnąć, zamiast wpychać mi „to, co zawsze robią”.

Bo tu dochodzimy do sedna sprawy:
Większość agencji i freelancerów robi sklepy tylko na jednej platformie. Dlaczego? Bo ją znają. A czy to znaczy, że to najlepsze rozwiązanie dla Ciebie? Absolutnie nie.

Dopiero w Design Cart ktoś zapytał mnie:
– A co chcesz sprzedawać?
– Jakie masz plany na rozwój?
– Czy potrzebujesz programu lojalnościowego, integracji z hurtowniami, wariantów pakietowych?

I dopiero na tej podstawie dobraliśmy platformę. Serio, nie każdy musi mieć WooCommerce, nawet jeśli WordPressa używa cała ciocia branża. Czasem Prestashop będzie lepszy. Czasem Opencart. A czasem Magento, jeśli chcesz sklepu z ambicją na Amazon.

Protip ode mnie?
Nie wybieraj wykonawcy sklepu tylko dlatego, że jest tani albo że ma ładne mockupy. Wybierz firmę, która najpierw zapyta, czego naprawdę potrzebujesz. Ja już znalazłam swoją:
? Oferta tworzenia sklepów internetowych

Błąd nr 2: Nie docenianie konkurencji

Kiedy startowałam z pierwszym sklepem, miałam jeden cel: ruszyć jak najszybciej. Bo przecież im szybciej postawię sklep, tym szybciej zacznę zarabiać, prawda?

Więc nie przejmowałam się takimi „detalami” jak porządne zdjęcia do banerów — miałam przecież dodać je później. Płatności Google Pay i Apple Pay? Eee tam, kiedyś ogarnę. Opinie klientów ze zdjęciami? Super pomysł, ale niech najpierw jacyś się pojawią. A potem to wszystko… odłożyłam na wieczne „jutro”.

I wiesz co? W tym czasie konkurencja już to miała. Już na starcie. Ich sklepy wyglądały nowocześnie, wzbudzały zaufanie, działały płynnie i miały wszystko, czego klient oczekuje. Mój – mimo że produkt był świetny – wyglądał jak wersja beta w świecie pełnej produkcji.

Bo prawda jest taka, że klient porównuje. Nie tylko ceny. On porównuje całość: estetykę, płynność zakupu, dostępność płatności, detale UX. I jeśli u Ciebie czegoś brakuje, a u konkurencji nie — zgadnij, gdzie trafi jego karta płatnicza?

Dlatego dziś wiem: start sklepu to nie wersja testowa. To Twoje oficjalne wejście na rynek. Masz jedno pierwsze wrażenie. Zadbaj o nie.

Błąd nr 3: Dodawanie produktów „aby były”

To przepis na to, żeby klient… nic nie kupił. Serio.

Na początku robiłam dokładnie ten błąd. Wrzucałam produkty do sklepu jak kolejne wiersze w Excelu: zdjęcie, nazwa, suchy opis, cena – gotowe. Szybko, prosto, hurtowo. Tylko że… nie działało.

Bo klient nie przyszedł po plik PDF ze specyfikacją. Klient przyszedł po emocje. Po inspirację. Po rozwiązanie swojego problemu. A ja dawałam mu suchą tabelkę.

Dziś wiem, że każdy produkt to Twoja szansa na sprzedaż. Każdy zasługuje na chwilę uwagi. Zdjęcie ma zachwycać. Opis ma mówić językiem korzyści, nie cech. Zamiast pisać „T-shirt bawełniany 100%”, napisz „Twój nowy ulubiony T-shirt – miękki, oddychający i idealny na każdą okazję”. Widzisz różnicę?

Nie chodzi o to, żeby ściemniać. Chodzi o to, żeby opowiedzieć historię produktu, której klient chce stać się częścią.

Jeśli podejdziesz do każdego produktu tak, jakby to on miał Ci uratować miesiąc sprzedażowy, to Twoi klienci to poczują. I kupią.

Błąd nr 4: Marne zdjęcia

Pamiętam jak dziś – rozmawiam z koleżanką o zakupach online. Gadamy, pokazujemy sobie różne sklepy, aż wchodzi na tapet jakiś butik z kosmetykami.

„O nie, tu bym nic nie kupiła,” mówi i pokazuje mi stronę. Pytam: „Dlaczego?” – „No patrz, jakby te produkty były już używane! Jakieś zdjęcia z telefonu, światło okropne, tło przypadkowe…”

I wtedy mnie uderzyło: tak to właśnie działa! Klient nie zna Twojej firmy. On zna tylko to, co widzi na stronie. A jeśli to wygląda jak fotki z OLX z 2012 roku, to nie licz na zaufanie.

Zdjęcia sprzedają. Jeśli masz dostęp do materiałów od producenta – super. Korzystaj. Jeśli nie – zainwestuj. Zleć zdjęcia profesjonaliście, albo kup light boxa – takie magiczne pudełko, które zrobi Ci robotę, nawet jeśli używasz tylko smartfona.

Naprawdę, lepiej mieć 10 produktów z pięknymi zdjęciami niż 100 zrobionych na kolanie. Klient kupuje oczami – daj mu powód, żeby kliknął „dodaj do koszyka”.

Błąd nr 5: Słaba optymalizacja sklepu internetowego

Dwa moje pierwsze sklepy? Mówiąc szczerze – muliły jak Windows 98 na komputerze z 2001 roku. Strony ładowały się wieki, a klienci… cóż, nie czekali. Po prostu wychodzili.

Dopiero gdy te sklepy przejęło Design Cart, zaczęły śmigać jak burza. Co się zmieniło? Optymalizacja. To słowo klucz, które każdy właściciel sklepu powinien sobie wytatuować – przynajmniej mentalnie 😉

Strona musi być lekka, szybka i gotowa do działania w każdych warunkach – nawet gdy klient zamawia coś z pociągu albo z działki, gdzie internet łapie na dwa paski. W takich warunkach nie ma miejsca na ślimacze tempo.

Szybki sklep = większe zaufanie, lepsze SEO, więcej zamówień. I to nie teoria – to moja praktyka.

Błąd nr 6: Brak social mediów

Ach, gdybym mogła cofnąć czas… Social media powinnam założyć zanim jeszcze pomyślałam o logo sklepu!

Jeśli dziś wpadł Ci do głowy pomysł na sklep, to jutro rano zakładasz fanpage i konto na Instagramie. Serio. Nawet jeśli otwarcie sklepu planujesz na przyszły rok. Dlaczego?

Bo w momencie startu nie możesz być anonimem z internetu. Potrzebujesz historii, zaangażowania, obecności. Klienci chcą wiedzieć, kim jesteś, co sprzedajesz, czy mają Ci ufać. Zwłaszcza w branży kosmetycznej – tu wszystko opiera się na rekomendacjach i zaufaniu.

A social media to najlepszy sposób, żeby budować społeczność, jeszcze zanim padnie pierwsze „dodaj do koszyka”.

Błąd nr 7: Przepalanie budżetu na nieodpowiednie promocje

Oj, ile ja się pieniędzy „nauczyłam”… ?
Reklama za 500 zł, która miała zrobić cud?
Nie zrobiła. A potem kolejna, i kolejna… aż budżet się zjadł, a wyników brak.

Bo widzisz – są promocje, które działają od razu, jak Google Merchant – klient widzi, klika, kupuje.
Ale są też takie, które potrzebują czasu i strategii, jak SEO. I nie, wrzucenie jednej frazy w tytuł produktu nie znaczy, że jesteś „w topie” Google.

Klucz? Planowanie. Musisz wiedzieć, co działa szybko, co działa długofalowo i jak to wszystko poukładać.
Bo jak rozrzucony ogień – niby się pali, ale nic nie ogrzewa. I nagle… kasa się kończy, a Ty zostajesz z ładnym sklepem i zerem konwersji.

Nie idź tą drogą, proszę Cię.

Błąd nr 8: Brak komunikacji z klientem

Myślałam, że cisza to spokój. Że klient zamówił, zapłacił, to wie, że wszystko gra.
No cóż… nie grało.

Ludzie lubią wiedzieć, co się dzieje z ich zamówieniem. Nie potrzebują codziennych newsletterów o nowej szmince w sklepie – ale lubią konkret.

  • „Dziękujemy za zamówienie.”
  • „Twoja paczka została spakowana.”
  • „Właśnie wysłaliśmy Twoje kosmetyki, oto link do śledzenia!”

To nie tylko wygoda. To budowanie zaufania i pokazanie, że za tym sklepem stoi ktoś, kto dba.
Nie olewaj tego. Komunikacja mailowa to podstawa profesjonalnego sklepu.

Błąd nr 9: Brak budowania relacji z klientem

Gdy zrobiłam pierwszy sklep, myślałam, że klient kupi, będzie zadowolony i wróci.
Niestety – tak to nie działa.

W e-commerce trzeba o klienta zawalczyć. A jeszcze bardziej – o jego powrót.
I tu wchodzą narzędzia, które na początku zupełnie zignorowałam:

  • Newsletter – buduj listę mailingową od pierwszego dnia. Nie zasypuj ludzi spamem, ale wysyłaj coś wartościowego: nowości, promocje, porady.

  • Kupony rabatowe – wysyłane np. po pierwszym zakupie albo za zapis do newslettera. Ludzie to kochają.

  • Zniżki urodzinowe – serio, to działa! Klienci czują się zauważeni.

  • Promocje dla stałych klientów – specjalne oferty tylko dla powracających. Pokaż, że doceniasz lojalność.

  • Automatyczne follow-upy – np. po 30 dniach: „Skończył Ci się krem? Zobacz, co nowego mamy!”

Nie budujesz relacji? Klient pójdzie tam, gdzie ktoś to robi.
I może już nie wrócić.

Błąd nr 10: Brak opinii w sieci

To był jeden z moich największych błędów. Myślałam, że dobre produkty obronią się same.
Nie obronią się – jeśli nikt o nich nie mówi.

Opinie w sklepie, opinie w Google, opinie na Facebooku – to złoto w e-commerce.
Ludzie kupują oczami, ale decydują sercem i opiniami innych.

Co zrobiłam za późno:

  • Nie poprosiłam klientów o opinie.

  • Nie wdrożyłam systemu opinii w sklepie.

  • Nie przypominałam się po zakupie z prośbą o recenzję.

Dziś? Mam system, który po kilku dniach od zakupu wysyła automatycznie prośbę o ocenę.
Pokazuję opinie na stronie produktu, mam widżet z oceną ogólną, i dbam o profil Google.
Efekt? Większe zaufanie, wyższa konwersja i więcej sprzedaży.

Podsumowanie

Prowadzenie sklepu internetowego to nie sprint – to maraton pełen nauki na własnych błędach.
Dziś mam 5 działających sklepów, każdy inny, każdy z sukcesem. Ale nie przeszłabym tej drogi bez porażek, potknięć i… kilku nieprzespanych nocy.

Jeśli dopiero zaczynasz – ucz się na moich błędach, nie na swoich.
Nie wybieraj agencji na ślepo. Nie wrzucaj produktów na odwal. Nie ignoruj social mediów, opinii i relacji z klientem.
I przede wszystkim – traktuj swój sklep jak żywy organizm, który trzeba pielęgnować każdego dnia.

Powodzenia!